ALICE POV;
A co za tym idzie, teraz mogłam spodziewać się już kompletnie wszystkiego, ale kto przy zdrowych zmysłach wysyłałby komuś skrzynię przypominającą trumnę? Nie wspominając, że nadal nie miałam pojęcia co się w niej znajduje, bo za żadne skarby nie chciałam jej jak na razie otwierać. Dlatego też zaczęłam się modlić, aby mama zawołała mnie na obiad, abym chociaż na chwilę nie musiała się na tą wielgachną trumnę patrzyć. Zwłaszcza, że miała może około może dwa metry wysokości, a o szerokości to jednak nie byłam w stanie ocenić.
Im bardziej się mu przyglądałam, tym bardziej wydawał mi się on znajomy, do momentu, kiedy moje spojrzenie padło na stare pudełko po jednej z lalek. Wówczas serce ponownie mocniej mi zabiło, bo zrozumiałam, jak mocno się myliłam, nazywając to „trumną”, którą wcale nie było! Każdy, kto nie miał styczności z lalkami typu BJD, które w większości przypadków miały dość specyficzne opakowanie, w których przychodziły, mógł pomyśleć, że to trumna.
A tym bardziej, kiedy by zobaczył tego typu pudełko w takich wymiarach, jak to, które leżało przede mną. Zdawałam sobie sprawę, że to tylko było zwyczajne porównanie, bo jeśli dobrze podejrzewałam, znajdowała się w nim istota, która łamała prawa życia na tej planecie. Westchnęłam ponownie, dziękując Bogu, że jednak udało mi się zachować spokój, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że ktoś inny inaczej by pewnie zareagował, na coś takiego.
— Ufff… Dobrze, że utrzymałam nerwy na wodzy, bo nawet nie chcę wiedzieć co bym zrobiła, gdyby było inaczej…
Mruknęłam do siebie, spoglądając przez chwilę w stronę okna, nim zabrałam się ponownie za list, za który jak do tej pory nie byłam w stanie się zebrać, aby przeczytać. A to dlatego, że w każdej chwili, mama, ojciec lub brat, mogli mnie zawołać na obiad, a co za tym idzie, musiałabym poczekać z jego czytaniem do czasu jego zjedzenia. Ręce nieco mi się trzęsły i bałam się, że jeszcze podrę ten cały list, a wówczas w ogóle nie byłabym w stanie go przeczytać.
— Po tym co widzę na własne oczy, to boję się co zastanę w liście…
Dodałam po chwili, podczas ostrożnego otwierania listu, co nie było łatwym zadaniem, z powodu zabezpieczeń jakie posiadał. Pierwszy raz takowe widziałam, więc nie bardzo miałam pojęcie, jak niby miałabym go otworzyć. Czułam się jak w jakimś tandetnym programie z ukrytą kamerą, ale coś mi podpowiadało, że jednak była to prawda. Im bardziej zbliżałam się do otwarcia, tym serce mocniej zaczynało mi bić. Najgorsza z tego wszystkiego była sama niewiedza, a nie jego zawartość.
Kiedy w końcu udało mi się go bezpiecznie go tworzyć, a kopertę odłożyć obok siebie, wówczas zdałam sobie z tego sprawę, że nie było jednej kartki, ale były w nim aż trzy. Co było dziwne jak dla mnie, bo nie wyglądał na takiego, aby pomieścił ich aż tyle. Westchnęłam tylko ponownie cicho, zabierając się za jego czytanie. Tylko jego przeczytanie, dzieliło mnie od rozwiązania pierwszej z zagadek, a która leżała sobie przede mną w postaci trumny.
— Ugh… Przecież cię ten list nie zje, to czemu się go boisz?
Spytałam samą siebie po chwili, kiedy bałam się otworzyć kartki, bo były złożone na pół, aby mieściły się w kopercie. Tak, jakby nie wiadomo co tam znalazła, a przecież jeszcze nie zdążyłam go zacząć czytać. Nie znosiłam tej części siebie, ale nic na to poradzić nie mogłam. Fakt, może próbowałam się tego pozbyć, ale jakoś mi to widocznie nie wychodziło. W końcu jednak przełamałam się i zaczęłam czytać pierwszą linijkę, a potem to już poszło kompletnie z górki.
„Droga Alice,
Kiedy to czytasz, zapewne już nie ma mnie na tym świecie, a co za tym idzie, ten o którym mam ci zaraz również powiedzieć, również już został do ciebie dostarczony. Zdaję sobie sprawę, jak to dziwnie brzmi, zważywszy, że kiedy to piszę to nadal jestem żywa, ale nie miałam innego wyboru, bo nikomu nie byłam w stanie zaufać, aby się tego podjął. A co za tym idzie, jeśli ten list i przesyłka dotarła, to znaczy, że wszystko poszło, jak trzeba i ci, których się obawiałam, nie zdążyli tego, że go wysłałam, zwąchać.
[…]”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz