ALICE POV;
Co byście zrobili na moim miejscu, gdybyście zastali po powrocie ze szkoły, coś, czego wcale byście się nie spodziewali? A tym bardziej, co byście w tym momencie zrobili, jakbyście zareagowali, gdybyście ujrzeli zapieczętowaną trumną w swoim własnym pokoju? Zapewne jak znam życie, od razu byście z wrzaskiem wybiegli ze swojego pokoju i w popłochu szukali członków swojej rodziny, aby ich o tym powiadomić, żeby zgłosili to na policję, która by się tym zajęła. Oczywiście, jednak w moim przypadku było zupełnie inaczej i prawdę mówiąc, nawet jak o tym teraz myślę, nie żałuję tego, co wówczas zrobiłam.
Może brzmię dość niedorzecznie, ale taka była i jest prawda, chociaż nadal w to nie byłam w stanie uwierzyć. A wszystko zaczęło się pamiętnego wieczoru, kiedy moi rodzice dostali list, że ich daleka ciotka o imieniu Kathreen, przepisała im w spadku swój dworek na obrzeżach, ponurego i smętnego Londynu. Ciotka z zamiłowania była kolekcjonerką dziwnych lalek, ale tak naprawdę nikt nie miał bladego pojęcia, czym się tak naprawdę zajmowała. Kto by wówczas przypuszczał, że za tą zasłoną kryło się coś więcej, aniżeli przypuszczali.
A najdziwniejsze dopiero miało nadejść, kiedy po powrocie do domu zastałam skołowane miny moich rodziców i brata, którzy nie wiedzieli co mają z czymś, o czym jeszcze nie wiedziałam, zrobić. Z początku jak się potem dowiedziałam, nie mieliśmy od razu przenieść się do tego nowego miejsca, bo za dużo było spraw papierowych, których nie dało się od tak załatwić. Jednak nie to ich zszokowało, ale to, że dopiero po tym jak udałam się do szkoły, odnaleźli drugą część listu, o której nie mieli bladego pojęcia.
Kiedy go przeczytali, blady strach na nich padł, bo wiedzieli, że dłużej tego ukrywać nie będą w stanie i kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy będą zmuszeni powiedzieć prawdę. Nie bardzo potrafiąc rozwikłać ich miny, zdjęłam buty i odstawiłam je na miejsce. Cieszyłam się, że niedługo będę miała nieco wytchnienia od szkoły, ale do tego jeszcze dzieliło mnie parę dobrych miesięcy. Dlatego za żadne skarby nie chciałam zmieniać pod koniec roku szkolnego szkoły, bo to byłby czysty, moim zdaniem, idiotyzm.
— Tato, mamo, co się stało? — spytałam w końcu, kiedy ponownie zjawiłam się w salonie, nie mogąc już dłużej trwać w niewiedzy.
— Ah, witaj Alice, wybacz, nie zauważyliśmy, kiedy wróciłaś do domu! — odparła po chwili, spoglądając się na mnie, jakby co najmniej widziała ducha, a nie swoją córkę.
— Alice, kojarzysz może ciocię Kathreen, u której bywaliśmy, jak byłaś mała? — spytał po chwili, spoglądając się na mnie ze smutnym wyrazem twarzy.
— Tak, a co się stało, bo nie rozumiem? — odparłam po chwili pytająco na słowa mojego ojca, nieco przy tym przekrzywiając głowę, niczym te figurki z ruchomymi głowami.
— To dobrze, bo o to właśnie ona, niedawno zmarła, przepisując tobie cały dworek, ale z powodu, że jesteś niepełnoletnia, na ten czas nim do tego dojdzie, my będziemy się nim zajmować w twoim imieniu, ale to nie wszystko… — w tym momencie mój ojciec przerwał swoją wypowiedź, jakby się nad czymś mocno zastanawiał, nim dalej kontynuował — Mieliśmy nigdy ci tego nie mówić, ale moja rodzina od pokoleń zajmowała się istotami zwanymi „Żywymi Lalkami”, o których istnieniu tylko nieliczne osoby zdają sobie sprawę. Wiem, jak niedorzecznie to brzmi, ale wychodzi na to, że posiadasz zdolności, o których nie jeden Strażnik mógłby pozazdrościć. Ciocia Kathreen zdawała sobie sprawę z tego, że wcześniej, czy później, wyjdzie to na jaw, a wówczas, będziesz w niebezpieczeństwie i nim umarła, udało jej się nas o tym powiadomić, plus wysłać odpowiedniego dla ciebie partnera, którego zapewne będziesz kojarzyła, bo już miałaś z nim styczność.
— ŻE CO PROSZĘ?! — kiedy w końcu dotarło do mnie, co przed chwilą mój własny ojciec do mnie powiedział.
Przez sekundę myślałam, że sobie jakieś żarty stroi, ale po minach mojego brata i mamy, którzy zapewne przewidzieli, że tak zareaguję, wywnioskowałam, że jednak wcale nie żartował. Nadal jednak nie miałam zamiaru przyjąć do wiadomości informacji o czymś, co nazwali „Żywą Lalką”, to było dla mnie niedorzeczne i nie realne. Zamknęłam na chwilę oczy i policzyłam do dziesięciu, nim je ponownie otworzyłam, aby się uspokoić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz